To jest ta mañana...
... na którą tyle czekałem - po 3 miesiącach wędrówki z Polski dotarłem do granicy Hiszpanii. Witamy ponownie na... Camino del Norte!
czwartek, 4 października 2018
Od Vézelay szedłem przez Francję szlakiem Via Lemovicensis, który prowadzi do Saint-Jean-Pied-de-Port. Tam ma swój początek najsłynniejsza z jakubowych tras: Trasa Francuska. Jednak nie ona była moim celem. Od samego początku pragnąłem przejść ponownie Camino del Norte, dlatego w Orthez skręciłem na zachód i przez Bayonne dostałem się do Irun, gdzie przekroczyłem granicę z Hiszpanią.
Trasa Północna kojarzy mi się przede wszystkim z oszałamiającymi widokami - w zasadzie to już dla mnie czwarty rok z rzędu, gdzie na wyprawie górom towarzyszy morze. Ponadto mam listę miejsc, którym chciałbym się lepiej przyjrzeć, a które z różnych powodów pominąłem w 2015 roku. Co się zmieniło na samym szlaku od tamtego czasu? Od razu widać inwestycje w infrastrukturę: w Irun przywitało mnie nowe, znacznie większe albergue, na szlaku stoi dużo nowych drogowskazów, a tu i ówdzie przy drogach wybudowano dedykowane chodniki dla ruchu pieszego, by podnieść bezpieczenstwo. W niektórych miejscach przebieg szlaku został zmieniony. Drogi Św. Jakuba przygotowują się na rok jubileuszowy (2021) i dobrze.
Nie znaczy to jednak, że wszystko jest idealnie. W Kraju Basków występuje problem z niedostatkiem miejsc noclegowych. Poprzednio wędrowałem tędy na przełomie kwietnia i maja i nie było to zbytnio odczuwalne. Teraz trafiłem na końcówkę sezonu i mogłem na własne oczy zobaczyć, co to oznacza. W San Sebastián nadal nie ma całorocznego albergue, a że był piękny weekend i w mieście rozgrywany był mecz piłkarski, dla pielgrzymów już miejsca zabrakło - mi udało się cudem znaleźć tani nocleg w jednym ze schronisk młodzieżowych przed miastem, jednak sporo osób po prostu spało na ulicy. Po minięciu Bilbao problemy zaczęły znikać i dalej w niektórych schroniskach zastawałem tylko kilka osób.
Jednak wróćmy do milszych rzeczy. Na szlaku bardzo dopisała mi pogoda, co przełożyło się na jakość (i ilość :)) zdjęć. Udało się popływać w oceanie i poleżeć na plaży. W górach natomiast przejrzyste powietrze zachęcało do zatrzymywania się, by podziwiać okolicę. Odkryłem też jedną rzecz, którą bardzo polecam wybierającym się na Camino del Norte: zamiast w Irun, zacznijcie pielgrzymkę 13 km wcześniej we francuskim Saint-Jean-de-Luz i idźcie stamtąd szlakiem wzdłuż klifów zwanym Le sentier littoral. Widoki są warte tego trudu. I w sumie na tym zakończę pisanie, resztę niech opowiedzą fotografie przedstawiające odcinek wiodący przez Kraj Basków i Kantabrię.
Droga do Irun
Baskijskie góry
Bilbao
W kierunku Santander
Zachodnia Kantabria
ten wpis jest częścią serii
Komentarze (1)
Kobieta
# piątek, 28 grudnia 2018, 22:48
Aż żałuję, że nie jestem młodym, silnym mężczyzną. Bo jestem kobietą-wiekową. I nie mam szans na pielgrzymkę od drzwi swojego domu. Piękna relacja, wspaniałe refleksje, rady, przemyślenia. Gratuluję i buen camino.