Rowerem do Chorwacji

Rowerem do Chorwacji

Niedługa relacja z pandemicznej podróży rowerem nad Adriatyk

środa, 6 października 2021

Podróże

Żyjemy sobie z pandemią już ponad półtora roku, pandemią, która wywróciła świat do góry nogami. Nie był to dla mnie łatwy czas. Z najbliższej rodziny jako jedynemu udało mi się dotrwać do zaszczepienia bez zachorowania. Pozostali nie zawsze wyszli z choroby bez szwanku, choć na szczęście powikłania nie są zbyt poważne. Jednak jesteśmy razem, żyjemy dalej i w morzu absurdalnej dezinformacji i strachu staramy się znaleźć chwilę na odpoczynek. Od wielu lat centralnym punktem każdego roku była dla mnie wielka wyprawa. Wybierana zimą, przygotowywana wiosną, realizowana gdzieś w środku roku. I o dziwo, wbrew wszelkim przeciwnościom udaje się to zachować, aczkolwiek miejsce dobrych butów z przyczyn praktycznych zajął rower. No, prawie... w czerwcu wędrowałem po Ziemi Kłodzkiej (o czym innym razem), ale skupmy się na naszym rowerze i tym dokąd on mnie tym razem zawiózł...

Ilustracja
Powitanie Adriatyku na przełęczy Vratnik (700 m.n.p.m.)

Pomysł

Celem tegorocznej wyprawy było chorwackie miasteczko Rogoznica położone nad Adriatykiem, oddalone o około 1200 kilometrów od Krakowa. Dlaczego właśnie tam? W przeciwieństwie do mnie, centralnym punktem każdego roku dla mojej rodziny jest wyjazd nad morze właśnie do Rogoznicy, do zaprzyjaźnionych gospodarzy. Jako jedyny nie poznałem ich dotąd osobiście i przy którejś rozmowie ktoś z rodziny żartobliwie podsunął mi pomysł, że przecież mogę tam pojechać po swojemu. Dla mnie jednak to nie był żart, bowiem pomyślałem sobie: "a właściwie to czemu nie"? Nową podróż nazwałem od ubiegłorocznej wyprawy Koronawyprawą #2, gdyż odbywa się w podobnych okolicznościach: rowerowa wyprawa w świecie targanym przez pandemię koronawirusa.

Ilustracja
W drodze do Šibenika (Chorwacja)

Chorwacja to długie, pełne słońca wybrzeża usiane wyspami. Wyruszając z Krakowa, ani na moment nie opuszczamy terenów dawnego Cesarstwa Austrowęgierskiego. Każdy mijany kraj, każde mijane ziemie były kiedyś częścią tego wielokulturowego tworu, który wszak nie był miejscem, gdzie wszystkie narodowości grzecznie trzymały się za rączki, tańcząc wokół portretu cesarza. To my, Polacy, wspominamy szeroką autonomię w trudnych czasach zaborów, pomimo panującej w byłej Galicji ekstremalnej biedy. Dla Słowaków i Chorwatów Austro-Węgry kojarzą się z agresywną madziaryzacją i próbą wykorzenienia ich rodzimej kultury i języka. Węgrzy wspominają stare, dobre czasy, zakończone nagle brutalnym okrojeniem kraju z 2/3 terytorium po I wojnie światowej... które mocno pchnęło ich później prosto w ramiona Hitlera, dodajmy. W Chorwacji nakładają się na to ślady dużo bardziej współczesnego konfliktu, wojny o niepodległość kraju toczonej niecałe 30 lat temu.

Ilustracja
Most w Maslenicy o poranku, o który toczyły się zacięte walki w czasie wojny o niepodległość Chorwacji.

Na drodze do chorwackich wybrzeży stoją nam Góry Dynarskie, których widok na pewno wyrył się w pamięci każdemu, kto miał okazję jechać w tamte rejony. Jednak nie są to jedyne góry, które musimy pokonać - jadąc z Polski musimy przekroczyć jeszcze Karpaty, ewentualnie Sudety, jeśli mieszkamy w zachodniej części kraju. Choć trasa tegorocznej wyprawy była dwukrotnie krótsza od ubiegłorocznej, to nadrabiała to właśnie liczbą i wielkością przewyższeń do pokonania. Zdarzało mi się już w przeszłości łączyć długą jazdę przed siebie z długą jazdą pod górę, jednak i tak czułem pewien respekt przed tym, co mnie czeka. Przygotowywałem się na rozmaitych trasach wokół Krakowa, gdzie okolica pełna jest pagórków i niewielkich gór. Dobre przygotowanie to nie jest tylko kwestia komfortu psychicznego w trakcie drogi. To coś, co decyduje o tym czy dasz radę czy nie. Czy nie wyruszysz w drogę z jakąś tykającą bombą. Takie tykające bomby położyły mi już dwie wyprawy, na trzeciej miałem szczęście, że bomba odkryta dopiero po powrocie, nie wybuchła. Nie mam zbytniej ochoty na więcej, to strata czasu i energii.

Ilustracja
Słowacja, Vysoká nad Kysucou i długi, stromy zjazd po długim, stromym podjeździe

Rok temu pogodę do jazdy miałem prawie idealną, tym razem natomiast na starcie powitał mnie rzęsisty deszcz. Podróż odbywałem w dniach 24 sierpnia - 4 września i jak na tę porę roku, było wyjątkowo chłodno. Aż do momentu przekroczenia Gór Dynarskich temperatura po południu nie przekraczała 21 stopni, poranki były rześkie. Dwa dni jechałem w deszczu, gdzie każdy postój to odliczanie sekund do momentu, kiedy w przemoczonej kurtce zacznie mi się robić zimno. Dla wielu osób pomysł, by tak właśnie spędzać wakacje, jest czymś absurdalnym. I owszem, w sumie trochę jest. Ale jest to też znajome uczucie zmierzenia się z czymś, rozwiązania trudności i dotarcia do celu, które bardzo szybko obmywa człowieka z codziennych zmartwień, stresów. Gdy dotarłem do pierwszej kwatery, pomyślałem: "dobrze być na szlaku". Gdy następnego dnia zabierałem się do zjechania 400 metrów w dół przy temperaturze 8 stopni, pomyślałem: "spokojnie, będzie mi jeszcze tego chłodu brakować" - i faktycznie, nad słonecznym Adriatykiem brakowało. Gdy dotarłem do celu, Chorwacja wydała się być dość blisko. W końcu miejsce, do którego da się dojechać rowerem czy dojść pieszo, nie może być daleko, prawda?

Ilustracja
Zembrzyce, Polska i krótka przerwa w deszczu

Co dalej?

Ano właśnie, to koniec wpisu, ale nie koniec serii, przed nami między innymi dokładniejsze przedstawienie trasy. A w międzyczasie proponuję jeszcze kilka widoków...

Ilustracja
Węgierski Sopron
Ilustracja
Droga do Zagrzebia
Ilustracja
Jadranska Magistrala na Chorwacji, czyli droga wzdłuż Adriatyku

Tomasz Jędrzejewski

Programista Javy, lider techniczny. W wolnych chwilach podróżuje, realizując od kilku lat projekty długodystansowych wypraw pieszych.

zobacz inne wpisy w temacie

Podróże

poprzedni wpis Green Velo w praktyce następny wpis Jak dojechać do Chorwacji rowerem?

Komentarze (0)

Skomentuj

Od 3 do 40 znaków.

Wymagany, anonimizowany po zatwierdzeniu komentarza.

Odpowiedz na pytanie.

Edycja Podgląd

Od 10 do 8000 znaków.

Wszystkie komentarze są moderowane i muszą być zatwierdzone przed publikacją.

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie podanych w nim danych osobowych do celów moderacji i publikacji komentarza, zgodnie z polityką prywatności: polityka prywatności