Polska to stan umysłu

Polska to stan umysłu

Artykuł okolicznościowy z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.

niedziela, 11 listopada 2018

Przegląd

Jechałem sobie dzisiaj pociągiem z Warszawy do Krakowa. Na stoliku przede mną leżała niewielka flaga Polski. Pociąg cicho sunął po szynach, za oknami jesienne słońce oświetlało malownicze pagórki północnej Małopolski. Co chwilę mijaliśmy maszyny torowe i ślady prowadzonych prac budowlanych. Tu trwała przebudowa mostu, tam stawiano nowe słupy trakcyjne, jeszcze gdzie indziej wznoszono nowe perony. Rozsiadłem się wygodniej w fotelu i zacząłem machać sobie flagą. Nagle z boku usłyszałem głośne kliknięcie migawki. To pewna młoda Japonka właśnie zrobiła mi zdjęcie analogowym aparatem na film. Gdy dostrzegła mój wzrok, chciała już przeprosić, ale uśmiechnąłem się i powiedziałem: It's not a problem.

Ilustracja
W pociągu...

Sto lat

Tak się złożyło, że w tym roku, w stulecie niepodległości odbyłem podróż życia: trwającą cztery miesiące pieszą pielgrzymkę z Krakowa do Santiago de Compostela, wędrówkę przez pół kontynentu. Będąc w drodze miałem okazję wielokrotnie opowiadać innym o Polsce. Spotykani ludzie byli bardzo ciekawi, co się u nas dzieje i jak zmienia się nasz kraj. Wielu z nich zresztą mówiło mi, że w tym czy innym momencie swego życia byli u nas (zwłaszcza w Krakowie) i dodawali, że bardzo miło wspominają tę wizytę. Od jednej pani usłyszałem nawet, że Kraków to jej ulubione miasto na świecie. I te opowieści, i sama droga jeszcze mocniej utwierdziły mnie w przekonaniu, że żyjemy w pięknym miejscu, w pięknym okresie historii. Mimo ogromnych przeciwności losu w ciągu ostatnich 29 lat zbudowaliśmy solidny fundament nowoczesnego państwa. Z roku na rok zauważalnie rośnie sieć drogowa, nasza kolej - jeszcze niedawno uchodząca za symbol upadku - podnosi się z kolan do tego stopnia, że autentycznie potrafi wzbudzić zachwyt tych, którzy Polskę odwiedzają. Mamy jeden z najnowocześniejszych systemów bankowości elektronicznej w Europie, jeśli nie na świecie i jesteśmy wśród liderów cyfryzacji życia publicznego. Polscy programiści należą do ścisłej światowej czołówki i w międzynarodowych firmach są liderami wdrażania nowoczesnych praktyk tworzenia oprogramowania. W Warszawie rośnie przyszły najwyższy wieżowiec Unii Europejskiej. Wędrując przez Europę i rozmawiając z ludźmi ostatecznie przekonałem się, że jako naród absolutnie nie mamy się czego wstydzić i jedyne kompleksy, jakie mamy, to te, które sami sobie wmówiliśmy.

Ilustracja
Pociąg, którym przyjechałem z Warszawy. Polska kolej jako pierwsza w Europie środkowo-wschodniej prowadzi przewozy pasażerskie z prędkością powyżej 160 km/h.

Mam świadomość, że te sukcesy rodzą się w bólach i wciąż jest sporo obszarów, gdzie mamy dużo do zrobienia. Nadal zmagamy się z bagażem przeszłości i nadal wypracowujemy w nas samych wiele wartości i umiejętności, które są potrzebne do mądrego zarządzania i korzystania z posiadanej wolności. Brakuje nam kapitału, by skutecznie konkurować na światowych rynkach z największymi graczami. Nie tylko nie neguję tego, ale zastanawiam się, co ja - jako obywatel Polski - mogę zrobić, aby choć trochę ten stan rzeczy zmienić. I myślę, że pierwszą rzeczą, którą powinien zmienić każdy, kto mówi, że u nas jest źle, to zmienić siebie. Dlaczego? Sądzę, że osoby, które wszystko widzą w czarnych barwach ("wszędzie jest źle, wszędzie kradną, itd.") są nie tylko dysfunkcyjne, ale i szkodliwe dla całości społeczeństwa. Przy takim podejściu człowiek po prostu zatraca umiejętność dostrzegania dobrych rzeczy, która jest absolutnie konieczna do trzeźwej i logicznej analizy problemów oraz znalezienia rozwiązania. Taka osoba ani sama nic nie wniesie od siebie, ani też nie ma takiej rzeczy na świecie, która byłaby ją w stanie zadowolić. Chodzi wiecznie nieszczęśliwa i swoim smutkiem, złością i krzykiem próbuje zarazić innych. To jest jedno z kryteriów, którym kieruję się w wyborach; jeśli jakiś kandydat posługuje się takim językiem, nie głosuję na niego. Jeśli ktoś próbuje ze mną w ten sposób rozmawiać o świecie, raczej przerywam rozmowę, albo się w nią nie wdaję. Po prostu - czegokolwiek bym nie powiedział, nie przekonam takiej osoby, więc po co tracić energię, którą można spożytkować na coś lepszego?

Historia

Ostatnie sto lat było dla Polaków i Polski ogromnie bolesne. Jechałem pociągiem ze świadomością, że za tymi nowymi torami stoją nie tylko pieniądze (w dużej mierze pochodzące z Zachodu), ale i morze krwi przelane przez miliony, którym nie było dane doczekać tej chwili. Morze krwi ludzi, którzy zapłacili najwyższą cenę za to, bym ja sobie mógł jechać i podziwiać na CMK wzmocnioną, ciężką sieć trakcyjną dostosowaną do prowadzenia ruchu z prędkością 250 km/h, zaprojektowaną przez polskich inżynierów (wybaczcie te kolejowe wtrącenia, ale naprawdę lubię kolej :)). To jest trudna część naszej historii, wywołująca wiele bólu zwłaszcza wśród starszych osób i wpływająca na nasze stosunki z innymi narodami. Zdaję sobie sprawę, że za granicą istnieją osoby próbujące negować zbrodnie popełnione m.in. na polskim narodzie, ale też miałem okazję się przekonać, że reagując alergicznie potrafimy okrutnie potraktować każdego bez wyjątku, kto w naszym mniemaniu wykaże się "niewystarczającą" znajomością historii, albo kogo jedyną winą jest to, że jest np. Niemcem. Na camino spotkałem starszego Polaka, który udowadniał mi, że jesteśmy oblężonym bastionem, a tam na Zachodzie żądni krwi Niemcy tylko czekają na odpowiedni moment, by nas zniszczyć. Słyszałem w jego słowach miłość do Polski, ale miłość okrutnie poranioną. Ze słów w stylu "ale my musimy czuć się lepsi od innych, by przetrwać" jest tylko krok do czynienia tego samego, co uczyniono nam. A to prowadzi nas do niekończącego się błędnego koła budowania murów, nienawiści i niszczenia, z którego nie ma ucieczki.

Przypomnę tu słowa pewnego Francuza, mojego równieśnika, opowiadającego mi o francuskiej traumie narodowej (bitwa pod Verdun z pierwszej wojny światowej), które dotyczyły pojednania między narodami:

Dwa poprzednie pokolenia nie są w stanie pokonać muru nienawiści, ale nasze może to zrobić.

Myślę, że to jest kierunek dla nas, młodych, którym mamy podążać. Naszym zadaniem u początku nowego tysiąclecia jest znalezienie sposobu i przerwanie tego muru nienawiści, doprowadzenie do pojednania. Aby to zrobić, potrzebujemy zdrowego poczucia wartości jako naród. Dla mnie radykalizm czy słowa o "czuciu się lepszymi" są sygnałem, że u kogoś raczej jest z tym źle niż dobrze. Mogę to porównać do relacji międzyludzkich. Nie da się stworzyć dobrej, budującej relacji z drugą osobą na poczuciu, że jest się od niej lepszym. Będzie to prowadziło w odwrotnym kierunku, do uprzedmiotowienia, poskramiania i ostatecznie zniszczenia drugiej strony. O zdrowym poczuciu, leżącym u podstaw patriotyzmu musi leżeć raczej duma z tego, co już udało się zbudować, optymistyczne patrzenie w przyszłość i szacunek dla ludzi i narodów żyjących obok nas. Oczywiście nie można tu też popadać w drugą skrajność i przymykać oczu na zagrożenia. Po prostu chodzi o to, by ich nie wyolbrzymiać i nie podchodzić do ludzi na zasadzie, że jeśli ktoś tylko mówi dobrze o Polsce, to "ma klapki na oczach i trzeba go natychmiast oświecić i wyprowadzić z błędu". Ja mam na to prostą filozofię: "budujemy pokój i mosty, nawiązujemy relacje, a jeśli nas zaatakują, to im wpier#$#%^&^" :). Bo i też rzeczywiście historia pokazuje, że każdy, kto Polskę spróbował zniewolić i zniszczyć, prędzej czy później przegrywał, a my cały czas trwamy :). Więc czym tu się przejmować?

No właśnie, a co z ranami? Cóż, sprawa jest prosta. Nic już nie zmieni tego, co się stało, nic nie wróci życia trupom. Musimy o tym morzu krwi pamiętać i musi być ono częścią naszej tożsamości narodowej, ale tak, by dawać nam siłę. Moje rozumienie tego przebijało się już w tym artykule. Chodzi o to, że miliony zapłaciły swoim życiem za to, żebyśmy teraz żyli i budowali. Świętujmy pamięć o nich i z radością patrzmy w przyszłość. Myślę, że ci, którzy oddali życie za ojczyznę, pragnęli właśnie tego i jesteśmy im to winni, by ta ofiara nie poszła na marne. Na zachodzie nie spotkałem żądnych krwi Niemców. Spotkałem za to wielu ludzi, którzy też próbują poukładać sobie bolesne momenty własnych dziejów. Odkryłem też, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy ignorantami w kwestiach historii i zamiast robić z niej szmatę do lania się po pysku, powinniśmy po prostu się wspierać w jej poznawaniu i rozmawiać. Jestem wdzięczny moim rozmówcom za to, że mogłem takie rozmowy z nimi odbyć. Poznać, co boli Francuzów, usłyszeć "przepraszam" od przypadkowo spotkanego Niemca, powiedzieć mu "wybaczam". Pewnego dnia wyobraziłem sobie, co by było, gdyby tak tysiące Polaków ruszyły w podróż po Europie, jak ja, i zaczęły otwarcie rozmawiać z Niemcami czy Francuzami. Wydaje mi się, że wywarłoby to o wiele większy wpływ na całą Europę niż to, co dzieje się w mediach. I tego nam wszystkim życzę na stulecie odzyskania niepodległości.

Tomasz Jędrzejewski

Programista Javy, lider techniczny. W wolnych chwilach podróżuje, realizując od kilku lat projekty długodystansowych wypraw pieszych.

Autor zdjęcia nagłówkowego: Christopher Walker, CC-BY-NC-SA-2.0

zobacz inne wpisy w temacie

Przegląd

poprzedni wpis Muzyka świata, 6 utworów następny wpis New Horizons: najdalsza podróż

Komentarze (0)

Skomentuj

Od 3 do 40 znaków.

Wymagany, anonimizowany po zatwierdzeniu komentarza.

Odpowiedz na pytanie.

Edycja Podgląd

Od 10 do 8000 znaków.

Wszystkie komentarze są moderowane i muszą być zatwierdzone przed publikacją.

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie podanych w nim danych osobowych do celów moderacji i publikacji komentarza, zgodnie z polityką prywatności: polityka prywatności