Via Regia w praktyce

Via Regia w praktyce

Praktyczne informacje na temat polskiej drogi Św. Jakuba "Via Regia", na bazie własnych doświadczeń.

piątek, 13 lipca 2018

Podróże | seria Via Cracovia

Po 2,5 tygodnia wędrówki szlakiem Św. Jakuba opuściłem na kilka miesięcy granice Polski. Jest to dobry moment, by napisać coś praktycznego o biegnącej przez nasz kraj drodze jakubowej Via Regia, przede wszystkim dla tych, którzy chcieliby się na nią potencjalnie wybrać.

Przebieg drogi

Via Regia to jedna z kilku biegnących przez nasz kraj dróg Św. Jakuba. Podąża ona śladem historycznego, ważnego traktu komunikacyjnego łączącego wschód z zachodem Europy, zwanego właśnie Drogą Królewską. Kres jej istnieniu położyło dopiero pojawienie się kolei. Droga była wykorzystywana także przez pielgrzymów zmierzających tak, jak ja, do Santiago de Compostela. Stąd można się tu natknąć na kilka kościołów pod wezwaniem Św. Jakuba, co wskazuje, jak ważną rolę w historii szlaku odegrali pielgrzymi.

Polski szlak rozpoczyna się w Medyce na Podkarpaciu i biegnie na zachód, trochę podobnie do autostrady A4, którą kilkakrotnie przecina. W okolicach Krakowa przebiega m.in. przez Staniątki i Wieliczkę, a następnie wychodzi na północ, do Ojcowa. Stamtąd kieruje się do Zagłębia Dąbrowskiego przez Olkusz i Sławków, okrąża od północy Dąbrowę Górnicza i odbija mocno na północ do Sączowa, gdzie znajduje się parafia pw. Św. Jakuba erygowana w XIII wieku. Następnie szlak wraca na południe i przez Piekary Śląskie oraz Bytom zmierza do Góry Św. Anny. Dalej podąża wzdłuż Odry, mijając Opole, Skorogoszcz (kolejna parafia Św. Jakuba), Brzeg, Małujowice (sanktuarium Św. Jakuba) i docierając do Wrocławia. Stamtąd odbija idealnie na zachód, by przez Legnicę, Złotoryję i Lubań (ponownie parafia Św. Jakuba) dotrzeć ostatecznie do Zgorzelca, gdzie nawiasem mówiąc w niemieckiej części miasta znajduje się… katedra Św. Jakuba. Uff!

Ilustracja
Twardocice, etap ze Złotoryi do Lwówka Śląskiego.

Droga ma swoją kontynuację w Niemczech jako Ekumeniczna Droga Pątnicza Via Regia, która wiąże nasz szlak z resztą europejskiej sieci dróg jakubowych. Niemiecki odcinek jest krótszy (tylko 430 km, do miasteczka Vacha), ale został wytyczony wcześniej i - dodając do tego niemiecki szał na punkcie Jakobswege - posiada też bardziej rozbudowaną infrastrukturę. Niedawno, bo 6 lipca Niemcy świętowali 15-lecie swojego szlaku, podczas gdy np. Via Regia na Górnym Śląsku zaistniała zaledwie 5 lat temu.

Ilustracja
Granica państwa w Zgorzelcu - koniec polskiej i początek niemieckiej drogi Via Regia.

Opieka

Via Regia tworzona jest i utrzymywana przez wolontariuszy zrzeszonych w Stowarzyszeniu Przyjaciół Dróg Św. Jakuba w Polsce, które współpracuje też z samorządami oraz parafiami, przez których teren ona przebiega. Na stronie stowarzyszenia www.camino.net.pl znajdują się praktyczne informacje dot. przebiegu szlaku, noclegów i zniżek. Jest to podstawowe źródło informacji dla każdego, kto planuje wybrać się na pielgrzymkę i polecam się z nim zapoznać.

Istnieją również książkowe przewodniki po poszczególnych odcinkach szlaku. Tutaj jednak trzeba uważać - niektóre z nich zostały wydane bardzo dawno (np. w 2006 roku) i zawarte tam informacje są mocno nieaktualne.

Ilustracja
Poruszające ruiny kościoła w Twardocicach, etap ze Złotoryi do Lwówka Śląskiego.

Cel

Wybierając się na Drogę Św. Jakuba, powinniśmy mieć jakiś fizyczny cel, do którego zmierzamy. Cel daje nam poczucie, że nasza pielgrzymka to nie jest wędrowanie sobie “ot tak”, ale że czemuś służy, że do czegoś zmierzamy.

W Hiszpanii cel jest oczywisty. W Polsce, o ile ktoś nie zamierza faktycznie przejść pieszo połowy kontynentu ;), trzeba sobie wybrać coś bliższego. Na szczęście nie jest to problemem - mamy kilka parafii jakubowych i możemy za cel obrać dowolną z nich, dopasowując wybór do naszych możliwości czasowych i fizycznych. Przykładowo, do Sączowa da się dojść z Krakowa w 4-5 dni, zależnie od tempa, więc jest to świetna propozycja na długi weekend. Inna propozycja celu to np. Góra Świętej Anny, albo sanktuarium w Małujowicach. Ambitni mogą iść do samej katedry Św. Jakuba w Görlitz, gdzie dodatkowo od tego roku (2018) można w teorii uzyskać certyfikat ukończenia Via Regia, analogiczny do hiszpańskich compostelek (piszę “w teorii”, bo jak poszedłem do katedry i się o tenże certyfikat zapytałem, to zrobili tam wielkie oczy, przeszukali wszystkie szafki i ostatecznie powiedzieli, że pierwsze słyszą o czymś takim :)).

Ilustracja
Lubań - jedna z kilku miejscowości, gdzie znajduje się parafia Św. Jakuba, którą możemy obrać za cel.

Modlitwa

Tak jak pisałem we wcześniejszym wpisie, na hiszpańskich szlakach duch modlitwy trochę ginie. Powodem jest natłok świeckich turystów oraz sytuacja wiary w samej Hiszpanii, gdzie wyzwaniem jest trafić na niedzielną mszę, a co dopiero w tygodniu!

Via Regia to zupełnie inny świat i szczerze, jeśli zależy nam szczególnie na wyciszeniu i aspektach duchowych na aspektach duchowych, to zdecydowanie polecam przejście właśnie polskiego szlaku. Po pierwsze, można się tu oderwać i znaleźć trochę spokoju od ludzi. Po drugie, bez problemu znajdziemy codziennie mszę świętą, czy to rano, czy wieczorem. Po trzecie, dużo noclegów zorganizowanych jest przy parafiach, a w jego tworzenie angażują się głęboko wierzący ludzie, którzy chętnie służą pomocą pielgrzymom, co daje okazję do ciekawych spotkań i rozmów po samotnej wędrówce.

Stowarzyszenia jakubowe robią też dużo w kierunku tego, aby kościoły na szlaku były otwarte za dnia tak, aby można było do nich zajść na krótką modlitwę w trakcie marszu. Jest to kolejna inicjatywa, która ma nam pomóc dobrze przeżyć pielgrzymkę duchowo.

Ilustracja
Na Via Regia jest się gdzie pomodlić. Na zdjęciu kościół w Niwnicach.

Infrastruktura noclegowa

Przez kilka lat istnienia szlaku udało się zbudować dobry zalążek infrastruktury noclegowej dla pielgrzymów, który pozwala na przejście prawie całej trasy bez konieczności szukania czegoś na własną rękę albo spania w namiocie po lasach. Do naszej dyspozycji są:

  • albergi: aktualnie działa jedna w Sączowie, w tym roku (2018) mają powstać dwie kolejne w Toszku i Lubaniu.
  • plebanie - w niektórych parafiach dla pielgrzymów udostępniony jest pokój dla pielgrzymów na plebanii lub w budynkach parafialnych,
  • domy pielgrzyma, ośrodki rekolekcyjne - mogą oferować noclegi dla idących Drogą Św. Jakuba na specjalnych zasadach (np. Góra Św. Anny),
  • noclegi prywatne u rodzin przyjmujących pielgrzymów.

Tam, gdzie nie ma żadnego z powyższych, można przenocować w schronisku młodzieżowym, domu turysty czy na campingu. Aktualnie jedyna faktyczna dziura występuje między Małujowicami, a Wrocławiem, gdzie mamy odcinek 54 km bez żadnego oficjalnego noclegu. Ja poradziłem sobie tam tak, że częściowo poszedłem alternatywnym wariantem przez Oławę, a częściowo olałem szlak i spałem w motelu przy DK94, by podzielić drogę na dwa mniej więcej równe etapy.

Ilustracja
Sączów, jedyna alberga na szlaku. Dwie kolejne mają szansę zostać otwarte w tym roku (2018).

Wykaz miejsc noclegowych można znaleźć na stronie camino.net.pl, ale uwaga! Trafiłem na dwa miejsca, które były tam wpisane “na wyrost”. Podaję je tutaj, ponieważ nie wiem, kiedy informacje o nich znikną ze strony, a może oszczędzi to komuś kłopotu:

  • Klasztor Franciszkanów w Dąbrowie Górniczej nie oferuje noclegów, ponieważ nie ma technicznych warunków do tego (klauzura itd.). Ojcowie powiedzieli, że tej informacji nie powinno na stronie w ogóle być.
  • Parafia Św. Trójcy w Lubaniu także - wbrew informacjom na stronie - nie oferuje noclegów dla pielgrzymów.

Zdarzył mi się też przypadek, że pewien proboszcz namówił mnie do pójścia na następny nocleg na “nieoficjalną” parafię, gdzie - jak się okazało - wcale nie ma technicznych warunków do przenocowania pielgrzyma (salka, która wg zapewnień miała do tego służyć, była normalną salą użytkowaną przez różne grupy, które mają tam swoje spotkania). Szanuję zdanie gospodarza, dlatego jeśli ktoś nam mówi o jakimś nieoficjalnym miejscu, poprośmy go o telefoniczne upewnienie się, że faktycznie możemy tam pójść. Nikt nie robi, wiadomo, tego złośliwie, ale każdego mogą za bardzo ponieść dobre chęci :). Mnie kosztowało to dodatkową, niepotrzebną godzinę marszu w upale.

Oznakowanie szlaku

Szlak na całej długości jest oznakowany naklejkami oraz tabliczkami przedstawiającymi żółte muszle na niebieskim tle, a także charakterystycznymi, żółtymi strzałkami. W niektórych gminach, dzięki współpracy z samorządami, udało się umieścić dedykowane drogowskazy w postaci niewielkich, betonowych obelisków. Przed Wrocławiem przy drodze stoi kilka drogowskazów w formie znaków drogowych, które wskazują nam kierunek.

Ilustracja
Oznakowanie szlaku w pobliżu Opola, przy pomocy kamiennych drogowskazów.

Jednocześnie, aktualnie nie da się przejść całego szlaku wyłącznie na podstawie znaków w terenie. Są miejsca, gdzie musimy skorzystać z dobrej mapy bądź GPS-a. Na ten stan rzeczy składa się kilka czynników, z których część ma podłoże prawne. Naklejki i strzałki umieszczone są na drzewach bądź przydrożnych obiektach takich, jak słupy znaków drogowych, latarnie i słupki przystankowe, rzadziej płoty. Jednak są odcinki, np. na polnych albo bocznych drogach, gdzie nie ma na czym takiego znaku zawiesić, albo też miejsce jest słabo widoczne z drogi. Postawienie dedykowanego słupka zapewne nie jest takie proste i wymagać może uzyskania stosownej zgody - specjalne monumenty występują tylko w niektórych gminach, gdzie już udało się uzyskać dodatkowe wsparcie ze strony samorządów. Szlak ma kilkaset kilometrów długości, miejsc takich jest dość dużo, co oznacza ogromną ilość papierkowej roboty, której wykonanie po prostu musi trwać.

Problemy prawne są też prawdopodobną przyczyną, dlaczego nie maluje się u nas żółtych strzałek na drogach, tak powszechnych w Hiszpanii. Mogłyby one zostać uznane za nielegalne i samowolne modyfikowanie oznakowania poziomego drogi, co jest karalne. Żółte strzałki spotkamy za to w dużych ilościach na odcinkach leśnych.

Ilustracja
Charakterystyczne żółte strzałki spotykane są głównie w lasach.

Drugi rodzaj utrudnień to niespójności i błędy w samym oznakowaniu. W Polsce działa od niedawna Parlament Jakubowy zrzeszający organizacje i ludzi związanych z drogami Św. Jakuba. Jednym z kierunków działań jest wypracowanie czytelnego i spójnego systemu oznakowania polskich szlaków. Jesteśmy więc jako kraj na etapie, gdzie mamy już sporo szlaków powstałych w wyniku oddolnych działań różnych niezależnych grup i przystępujemy do konsolidacji tego, co już jest. Również wymaga to czasu i pracy wielu wolontariuszy. Jeśli znajdziemy jakieś problemy z oznakowaniem, najlepiej je pozbierać i wysłać do stowarzyszenia, dzięki czemu będą mogli zareagować.

A oto najczęstsze rodzaje problemów, na jakie musimy uważać:

  • brakujące informacje o kierunku marszu na rozwidleniach,
  • symbole umieszczone w mało widocznych miejscach,
  • brak oznakowania, zwłaszcza na odcinkach polnych.

Zdarzają się sporadyczne sytuacje błędnego użycia znaków graficznych, np. strzałka w prawo użyta do zasygnalizowania, że należy na rozwidleniu iść prosto, a nie w prawo. Za Złotoryją trafiłem natomiast na muszelkę naklejoną na… plastikowy kontener na śmieci, który w międzyczasie został już pewnie przestawiony i obrócony ze 100 razy, bo muszelka nijak się miała do właściwego kierunku :).

Rodzaje dróg

Drogi, po których przyjdzie nam wędrować są różne. Szlak jest tak poprowadzony, by raczej unikać ruchliwych dróg (a jeśli już, to po chodnikach), jest za to dużo dróg lokalnych. W terenach wiejskich często wędrujemy drogami gruntowymi i polnymi, a w lasach - po sieci dróg przeciwpożarowych. Na terenie Zagłębia Dąbrowskiego szlak miał tendencję do zbaczania w największe krzaki, jakie tylko były w okolicy - momentami miałem wrażenie, że wytyczał go jakiś leśnik albo weteran EDK ;). Bardzo podobał mi się odcinek że Środy Śląskiej do Legnicy. Poprowadzony był starym, prawie prostym gościńcem. Dosłownie czuć było, że idziemy po czymś, co kilkaset lat temu było jakąś ważną drogą, a być może i oryginalną Via Regia, biorąc pod uwagę jej przebieg.

Ilustracja
Stary, wiekowy gościniec ze Środy Śląskiej do Legnicy. Kto wie, być może to pozostałość po prawdziwej, historycznej Drodze Królewskiej?

Na kilku etapach szlak okazał się być całkowicie zarośnięty i niemożliwy do przebycia bez maczety i podkaszarki. Jednak jest to uwaga bardziej do polskiego sposobu gospodarowania ziemią (a raczej w tym wypadku jego braku), aniżeli do drogi Via Regia, bo w tych miejscach biegły też często inne szlaki piesze i rowerowe, które są tak samo poszkodowane. Na chwilę obecną (rok 2018) takie miejsca nie-do-przebycia to:

  • polna droga tuż przed Górą Świętej Anny,
  • polna droga 2,5 km za Skorogoszczą,
  • polna droga między wsią Święte, a Środą Śląską (oznakowania w terenie prowadzą już inaczej, przez Komorniki, ale na stronie ślad jest dalej stary, no i na rozwidleniu nie ma żadnej muszelki).

Do tego dochodzą miejsca, gdzie była wysoka trawa, ale zdatna do przebycia (choć niekoniecznie dla osób jadących rowerami).

Z technicznego punktu widzenia, ciągłość szlaku jest też przerwana w lesie przed Opolem, gdzie PKP zlikwidowały przejazd kolejowy na drodze gruntowej, którą idzie szlak i przekraczanie torów w tamtym miejscu jest nielegalne. Zmiana wygląda na dość świeżą.

Ilustracja
Via Regia na polach przed Przeginią w Małopolsce.

Co zabrać?

Bezwzględnie w plecaku należy mieć własny śpiwór, bowiem nie zawsze będziemy mieli do dyspozycji pościel. Dobrze jest też mieć karimatę lub dmuchany materac, zwłaszcza gdy idziemy w grupie - np. w Sączowie jest tylko jedno łóżko, a w niektórych salkach udostępnianych pielgrzymom nie ma nic poza podłogą.

Musimy mieć też ze sobą paszport pielgrzyma, najlepiej oficjalny. Jest to dokumencik poświadczający, że faktycznie jesteśmy pielgrzymami - zbieramy w nim pieczątki potwierdzające przebytą dotychczas drogę. Polskie paszporty pielgrzyma (honorowane też w Santiago) rozprowadza stowarzyszenie z Lęborka.

Namiot przyda się w zasadzie tylko na odcinkach na zachód od Wrocławia, gdzie jedną z opcji noclegowych są kempingi.

Ostatnia rzecz to dobra mapa, i/lub GPS z wgranym śladem. Pomoże on nam w tych miejscach, gdzie oznakowanie jest niewystarczające.

Ilustracja
Dobrze spakowany plecak pozuje do zdjęcia na polu buraków :).

Podsumowanie

Czy Via Regia mi się podobała? Zdecydowanie! To była bardzo ciekawa przygoda i doświadczenie. Szlak jest na etapie rozwijania się i patrząc na pasję zaangażowanych ludzi może być tylko lepiej, w miarę pojawiania się nowych pielgrzymów. Jestem pełen podziwu dla pracy stowarzyszeń i tego co już udało się wykonać, a celem wymienionych tutaj uwag jest przede wszystkim pomoc w odpowiednim przygotowaniu się osobom, które pragną go przejść TERAZ. To jest też element przygody, który pokazuje czy faktycznie jesteśmy pielgrzymami, czy tylko konsumentami. Zresztą, pielgrzym który marudzi i narzeka to za przeproszeniem d… a nie pielgrzym :).

Tomasz Jędrzejewski

Programista Javy, lider techniczny. W wolnych chwilach podróżuje, realizując od kilku lat projekty długodystansowych wypraw pieszych.

ten wpis jest częścią serii

Via Cracovia

poprzedni wpis Łańcuch dobrych ludzi następny wpis Teoria odpoczynku

Komentarze (1)

av

manilecram

Świetnie się to czyta. Najbardziej podobało mi się sformułowanie: "Z technicznego punktu widzenia, ciągłość szlaku jest (..) przerwana" :D
Przy okazji muszę Ci powiedzieć, że masz nieźle wypozycjonowanego bloga. Wpisałam "szlaki turystyczne na Lofotach" i świecisz się na drugiej pozycji (a jako marketer regularnie kasuje cookie) ;)
Dobrej drogi, Tomku!

Skomentuj

Od 3 do 40 znaków.

Wymagany, anonimizowany po zatwierdzeniu komentarza.

Odpowiedz na pytanie.

Edycja Podgląd

Od 10 do 8000 znaków.

Wszystkie komentarze są moderowane i muszą być zatwierdzone przed publikacją.

Klikając "Wyślij komentarz" wyrażasz zgodę na przetwarzanie podanych w nim danych osobowych do celów moderacji i publikacji komentarza, zgodnie z polityką prywatności: polityka prywatności